Jeśli jesteś dietetykiem, trenerem personalnym lub prowadzisz firmę, która dostarcza catering, to wiesz, że początek roku jest idealnym czasem dla Twojej branży.
Większość z nas dosyć krótko wytrzyma w noworocznych postanowieniach, jednak nie powinno Cię to zniechęcić do wykorzystania tego czasu na maksimum. Spora część specjalistów i firm decyduje się na promocję w tym okresie i skalowanie swojego zasięgu. To fantastyczny pomysł!
Ale nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli…
Branża zdrowotna, dietetyczna czy treningowa w kontekście reklamy na Facebooku jest… specyficzna 😉
Odnoszenie się do cech odbiorcy, obiecywanie efektów czy pokazywanie pewnej postawy lub wagi jako skrajnie nieporządaną – to „alergeny” dla Facebooka.
Zapraszam do zapoznania się ze wpisem 😉
Odnośnie cech osoby – Facebook jest na to mega wyczulony. Wiadomo – celujemy z reklamą w sposób kulturalny do osób, które chcą coś ze sobą zrobić, ale algorytm odrzuca naszą publikację.
W tym wypadku najważniejsza jest kreacja, czy post reklamowy. Musisz edytować tekst oraz grafikę, aby nie nawiązywała ona do cech osobowych.
Ale jest też inny ważny element – miejsce, gdzie kierujesz reklamę. Strona lądująca lub artykuł na blogu też jest „skanowany” i zatwierdzany przez system.
Warto zadbać o spójność w tych dwóch elementach. No ale jak pisać, skoro nie mogę używać najczęściej stosowanych wyrażeń? Tutaj zaczynają się schodki.
Pisanie tekstów związanych z dietą, zmianą nawyków, treningiem to trochę loteria. Sugeruję zastosować się do tych reguł:
Co w zamian za to?
„Zmiana stylu życia”;
„Pozwól sobie na więcej ruchu”,
„Sprawdź, co możesz osiągnąć dzięki XYZ”.
Co w wypadku, kiedy kampania znów nie zostanie zaakceptowana?
Powodzenia!